Podstronice


czwartek, 28 kwietnia 2011

W czasie burzy z Pieronkami Czesław raczej nie zaśpiewa.

Niestety, ale tak się ze mną porobiło że nic nie jest mnie w stanie poderwać do jakiejś żywszej reakcji. Marazm i stagnacja wywołane nieznośnym przeświadczeniem że polskie społeczeństwo zostało jednak na dłużej za hibernowane w jakiejś przedziwnej fazie pomiędzy przepoczwarzaniem się z homo-sovieticus w człowieka wolnego, powodują że zacząłem się znowu przyglądać otaczającej mnie rzeczywistości w sposób, w jaki zapewne przygląda się człowiek gonitwie mrówek w kopcu poprzez umieszczenie w nim przezroczystej tafli szkła. Ruch i bezładna krzątanina jest, wszystko wkoło żyję i stale się rusza, ale emocji w tym za gorsz. Wiem że mi to minie, bo już tak nie raz bywało, ale na razie zająłem się sobą – sporo czytam („sporo czytam bo chcę być ostry jak brzytwa”), sporo słucham i nadrabiam zaległości w szeroko rozumianej kulturze, bo mi się ich narobiło w „czasach po smoleńskich”, kiedy to na niczym innym nie mogłem dłużej skupić swojej uwagi. Ale w końcu sami „hierarchowie” ogłosili „koniec żałoby” więc już chyba czas wrócić do doczesności?
Nadarza się super okazja do powrotu, bo rozgrzana doczesność ogłosiła właśnie że w świecie doczesnym Czesław jest niewinny. Czy na tamtym świecie, tamten sąd ogłosi to samo to raczej wątpię, ale nie mnie sądzić jak osądzą Czesława na tamtym świecie. Grunt że na tym, Czesław jednak za swoje nie zaśpiewa.
Innego wyroku w sprawie znalezienia (znalezienia – he, he…) odpowiedzialnych za śmierć górników z „Wujka” się nie spodziewałem i dziwiłbym się każdemu kto by się spodziewał, choć codzienne spacery po zaprzyjaźnionych blogach wskazują że sporo naiwnych (i końcowym werdyktem rozgrzanego sądu jednak rozczarowanych), jeszcze się ostało. To z jednej strony mocno dziwi, ale z drugiej strony napawa wiarą w człowieka, bo mój zblazowany pesymizm nie jest jednak postawą zbyt prospołeczną, co sam przyznaję bez bicia.
Pewne (niewielkie, ale zawsze – dobre i to!) poruszenie wywołał we mnie wywiad jakiego Onetowi udzielił chorąży (chorąży zawsze zdąży…) Pieronek. Nie było to - wbrew temu co mógłby sądzić czytający te słowa jakiś dobroduszny poczciwina - poruszenie wywołane samą treścią „przemyśleń” ober-klechy na temat bieżących wydarzeń w Polsce i tego co on tam „sobie myśli” (cudzysłów jest jak najbardziej potrzebny, bo co on sobie myśli to my nigdy się być może nie dowiemy, ale co musi powiedzieć zaprzyjaźnionym mediom to… mówi – bo co ma robić? - taka praca!) na temat Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Jest to raczej poruszenie wywołane tym, że musi już być naprawdę gorąco w okolicach krocza u różnych obwiesi, skoro tak straceńczo uruchamiają oni swoje najlepiej ulokowane i tym samym najcenniejsze aktywa. Straceńczo - bo już prawie na granicy samozapłonu. Po tym wywiadzie chorąży Pieronek właściwie powinien zdjąć wreszcie uwierającą go, jak się zdaję coraz mocniej duchowną sukienkę i tak jak pan (bo to się już wtedy mówi chyba per „pan”?) Obirek zacząć pisywać stałe felietony - dajmy na to, do „Wyborczej” – na tematy różne, ale jednak ze szczególnym uwzględnieniem intelektualnych i moralnych braków Jarosława Kaczyńskiego.
Zresztą, najciekawsze jest tak naprawdę ze wszystkiego samo zdjęcie, jakim okraszono te dyrdymałki ober-klechy Pieronka. Jeśli ktoś nawet nie ma ochoty czytać tych popierdółek (w sumie to faktycznie nie warto: tego samego, znacznie barwniej i kwieciściej można sobie posłuchać włączając TVN24 ilekroć na ekranie pojawi się niezrównany/niezrównoważony Niesiołowski.) to jednak naprawdę warto chociaż spojrzeć w te oczy! Gdzieś tam na samym dnie, w najgłębszych zakamarkach siatkówki można dostrzec w nich strach człowieka, który wie że kiedyś się i tak to wszystko wyda!
I jeszcze to odwieczne pytanie: a jeśli Szatan naprawdę istnieję? To co wtedy ze mną będzie?

Z zupełnie innej beczki: sporo medialnych flanelek wyraża publicznie swoje najświętsze oburzenie, że ludzie związani z PiS-em - a i sam złowrogi Jarosław Kaczyński też - poddają w wątpliwość uczciwość zbliżającego się aktu wyborczego. Ich zdaniem, nie ma żadnych podstaw do tego żeby uważać że nadchodzące wybory mogłyby zostać sfałszowane. I chyba słuszna ich racja, bo wybory mogłyby zostać sfałszowane tylko wtedy, gdyby pieniądze płacone za oddane na jedynie słusznych przedstawicieli Narodu, z jedynie słusznej partii, były podrobione. A jak się zdaję nikt jeszcze nie udowodnił że te stówki, którymi płacono za głosy tu i tam, nie były autentyczne. To chyba oddala zarzut wyborczego fałszerstwa raz na zawsze, czyż nie? Ale nawet gdyby post fatum okazało się że trzeba (już po wyborach – oczywiście) to i owo wyjaśnić, to zawsze można powołać specjalną komisję śledczą. Z przewodniczącym Sekułą jako przewodniczącym ofcors…
Będzie pewnie jeszcze lepiej i śmieszniej niż było w hazardowej, bo przewodniczący Sekuła jest teraz po specjalnych szkoleniach. Szkolił go wynajęty za grubą kasę spec w turbanie, który przyjechał do niego aż z samej Ameryki. Więc pan przewodniczący już nawet nie tyle będzie gadał do pustych krzeseł - bo takie coś to umie byle tłuk - ale nawet podobno będzie mógł zaklinać te węże, co to Rostowski ma je pochowane w kieszeniach wszystkich Polaków.
To może być naprawdę coś! Coś jak prawie cód (nie poprawiać!!!)- nareszcie…