Dzisiaj poniedziałek. Wychodzi większość tygodników.
W tym i lisi "Newsweek"...
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
piątek, 20 kwietnia 2012
Żarty się skończyły? A kto tu żartuję?!
W swoim emocjonalnym przemówieniu w Sejmie, nasze słonko wykrzyczało w przestrzeń przed sobą, słowa o tym że żarty się skończyły. Szczerze pisząc nie do końca zajarzyłem do kogo to było skierowane. Z jednej strony ewidentnie krzyczał do posłanek i posłów PiS-u (jak mi się wydaję do jednego w szczególności), ale z drugiej strony, był to chyba również komunikat do tych wszystkich, którzy ośmielili się 10 kwietnia pójść na Krakowskie Przedmieście.
Czyżby Premier próbował postraszyć czymś społeczeństwo?
W takim razie zastanówmy się czym?
Tymi hi-endowymi głośniczkami, które służby Pulchnej Hanki rozmieściły w newralgicznych miejscach Stolicy? Tym gazem, którym potraktował onegdaj stoczniowców, którzy śmieli zakłócić jakąś euro-fetę właśnie odbywającą się w Sali Kongresowej stalinowskiego minaretu aby ratować swoje miejsca pracy przed Gradem i jego katarskimi inwestorami?
A może agencją ochrony Zubrzycki wynajętą swego czasu przez warszawską Azjatkę, aby spacyfikować handlowców hali KDT próbujących wyegzekwować respektowanie wynegocjowanych wcześniej z władzami Warszawy umów?
Niestety dla Premiera i jego popleczników tym razem jest pewien problem… liczby.
Tym razem to nie jest jakaś jedna, wyalienowana grupka społeczna łatwa do spacyfikowania przez jakieś zbrojne ramię partii i ośmieszenia w zaprzyjaźnionych stacjach przez dziennikarską żulię.
Tym razem to jest naprawdę zalążek czegoś większego i podejrzewam że to czym dysponuję Rząd to będzie zdecydowanie za mało. Jeśli Premier poważnie myśli o jakiejś wojnie (jak rozumiem miał na myśli wojnę z własnym społeczeństwem, bo przecież nie z Rosją?!) to powinien się poważnie zastanowić nad swoimi aktywami. Bo chyba nawet rzucenie do walki z budzącym się z matrixowego letargu Narodem tego co zostało po „uzawodowieniu Armii” przez dużego Klicha (nie mylić z małym Klichem, który notabene właśnie jakby zaczął trochę puszczać farbę) może nie wystarczyć. A na dodatek nie ma żadnej gwarancji że ci, którzy musieli z upokorzeniem patrzeć jak rząd Tuska położył uszy po sobie kiedy ruska generalica hańbiła polski mundur, postanowią czynnie bronić tej właśnie ekipy.
Tak, Jarosław Kaczyński miał świętą rację kiedy mówił że to dobrze że znowu przywrócono do politycznego słownika w Polsce słowo: zdrada. Przecież nie jest tak, że jak się o czymś mówi to zjawisko przestaję istnieć. Nie przestaję.
Skoro Premier Tusk próbował nam coś przekazać, to i my powinniśmy się nad jego przekazem jakoś poważnie pochylić. Być może powinniśmy się też do tego jakoś odnieść? Może teraz społeczeństwo powinno przekazać jakiś zwrotny komunikat Premierowi?
Jaki to mógłby być komunikat?
Po mojemu: cierpliwości Premierze.
Aha, i na koniec - może warto by się może zawczasu zaopatrzyć?
Czyżby Premier próbował postraszyć czymś społeczeństwo?
W takim razie zastanówmy się czym?
Tymi hi-endowymi głośniczkami, które służby Pulchnej Hanki rozmieściły w newralgicznych miejscach Stolicy? Tym gazem, którym potraktował onegdaj stoczniowców, którzy śmieli zakłócić jakąś euro-fetę właśnie odbywającą się w Sali Kongresowej stalinowskiego minaretu aby ratować swoje miejsca pracy przed Gradem i jego katarskimi inwestorami?
A może agencją ochrony Zubrzycki wynajętą swego czasu przez warszawską Azjatkę, aby spacyfikować handlowców hali KDT próbujących wyegzekwować respektowanie wynegocjowanych wcześniej z władzami Warszawy umów?
Niestety dla Premiera i jego popleczników tym razem jest pewien problem… liczby.
Tym razem to nie jest jakaś jedna, wyalienowana grupka społeczna łatwa do spacyfikowania przez jakieś zbrojne ramię partii i ośmieszenia w zaprzyjaźnionych stacjach przez dziennikarską żulię.
Tym razem to jest naprawdę zalążek czegoś większego i podejrzewam że to czym dysponuję Rząd to będzie zdecydowanie za mało. Jeśli Premier poważnie myśli o jakiejś wojnie (jak rozumiem miał na myśli wojnę z własnym społeczeństwem, bo przecież nie z Rosją?!) to powinien się poważnie zastanowić nad swoimi aktywami. Bo chyba nawet rzucenie do walki z budzącym się z matrixowego letargu Narodem tego co zostało po „uzawodowieniu Armii” przez dużego Klicha (nie mylić z małym Klichem, który notabene właśnie jakby zaczął trochę puszczać farbę) może nie wystarczyć. A na dodatek nie ma żadnej gwarancji że ci, którzy musieli z upokorzeniem patrzeć jak rząd Tuska położył uszy po sobie kiedy ruska generalica hańbiła polski mundur, postanowią czynnie bronić tej właśnie ekipy.
Tak, Jarosław Kaczyński miał świętą rację kiedy mówił że to dobrze że znowu przywrócono do politycznego słownika w Polsce słowo: zdrada. Przecież nie jest tak, że jak się o czymś mówi to zjawisko przestaję istnieć. Nie przestaję.
Skoro Premier Tusk próbował nam coś przekazać, to i my powinniśmy się nad jego przekazem jakoś poważnie pochylić. Być może powinniśmy się też do tego jakoś odnieść? Może teraz społeczeństwo powinno przekazać jakiś zwrotny komunikat Premierowi?
Jaki to mógłby być komunikat?
Po mojemu: cierpliwości Premierze.
Aha, i na koniec - może warto by się może zawczasu zaopatrzyć?
Subskrybuj:
Posty (Atom)