Podstronice


piątek, 21 stycznia 2011

Na biało o czarnym.

Jeden z dwóch Muppetów prowadzących jeszcze do niedawna rozsławiony głównie tzw. „taśmami Beger” program „Teraz My” ma od kilku dni w TVN 24 swój nowy program. Jak mi się zdaję, walterownia postanowiła wskoczyć w lukę, jaka się pojawiła kiedy platformerski dworak obejmując we władanie telewizję publiczną wykosił z niej Anitę Gargas razem z jej sztandarowym programem „Misja specjalna”. Gargas musiała zapłacić wysoką cenę za wyemitowanie zdjęć na których cała Polska mogła zobaczyć jak tępy, ruski osiłek zaciera ślady smoleńskiej pułapki za pomocą łoma i szlifierki kątowej. Jak przystało na rasową dziennikarkę i uczciwego człowieka musiała zapłacić więc zapłaciła. Tak to już jest wśród porządnych ludzi że oni zawsze płacą swoje rachunki.
Czy Tomasz Sekielski musi płacić komuś jakieś rachunki to ja oczywiście nie wiem, bo i skąd? Faktem jednak jest że wielokrotnie mieliśmy przez ostatnie kilka lat okazję zobaczyć że jego dziennikarstwo sprawiało wrażenie - delikatnie rzecz ujmując – dziennikarstwa usługowego. Oczywiście, jeśli człowiek chce sprawiać wrażenie obiektywnego, to czasem musi przyłożyć raz temu, raz owemu, ale jeśli się tylko dysponuję w stopniu choćby tylko podstawowym jakąś odrobiną zmysłu obserwacji i jako takim aparatem pojęciowym przydatnym do choćby tylko powierzchownej zdolności wyciągania w miarę słusznych wniosków, to łatwo się wtedy zauważy że Tomasz Sekielski należy do tej kategorii dziennikarzy, którzy - jak to się potocznie mówi - wiedzą z której strony jest posmarowany chlebek.
Taki też jest jego nowy program. Z tego co zdążyłem się zorientować, w swoim nowym programie pan dziennikarz będzie rozkładał medialne razy. Raz temu, raz tamtemu – zgodnie ze świętą w polskim dziennikarstwie zasadą zawodowego obiektywizmu. Raz przyłoży celnym felietonem, innym razem sfilmuję ukrytą w spince od krawata kamerką, a jeszcze innym podsłucha za pomocą mikrofoniku markującego tanią, chińską zapalniczkę i tak to będzie szło. Będzie tak sobie szło w myśl tej słynnej dykteryjki, ułożonej przez naszych rodaków potrafiących każdą plagę która na nich spadnie zamienić natychmiast w groteskowy dowcip. Otóż zaraz po ogłoszeniu podwyżek cen żywności przez niezapomnianego towarzysza Wiesława, kiedy się okazało że od nowego roku wszystkie artykuły żywnościowe takie jak: cukier, mąka, mleko, nabiał, pieczywo, mięso itp. oraz koszty wszystkich nośników energii od energii elektrycznej, poprzez benzynę aż po gaz w kuchenkach - drastycznie podrożeją - żeby jakoś w tej komuszej nędzy nie zwariować, lud pracujący miast i wsi śmiejąc się przez łzy, tłumaczył to wszystko sobie tak, że co prawda wszystkie te wymienione produkty będą znacznie droższe, ale za to potanieją spinacze biurowe i lokomotywy.
Mniej więcej tak wygląda nowy program Sekielskiego. W jednym odcinku skrytykuję bezosobowy „system” pokazując kilka młodych, pięknych dziewczyn skazanych przez tenże bezwzględny „system” na pewną śmierć z powodu braku w Polsce pewnych procedur leczniczych i ich finansowania, a w następnym zaś zajmie się drobiazgowo… grzebaniem w samym środku mózgu Jarosława Kaczyńskiego!
Z programu o braku chemii niestandardowej widz ma wynieść wrażenie że Sekielski „wali w Rząd” (ale konkretnie w kogo? W Kopacz? W NFZ? W Boniego? W Rostowskiego bo schował kasę i nie chce powiedzieć gdzie? – tego się z programu niestety nie dowiemy) zaś z programu o pokrętnej psychice Jarosława Kaczyńskiego widz wysnuję jeden, jedyny (ale za to słuszny) wniosek że Jarosław Kaczyński się do polityki nie nadaję „bo ma traumę”.
Kiedy jakiś czas temu - ale niestety już po wyborach prezydenckich - wyszło na jaw że rodzice naszej Pierwszej Damy poznali się i zakochali bez pamięci w sobie pracując oboje w Urzędzie Bezpieczeństwa, na nieśmiałe próby co uczciwszych dziennikarzy (ja się o tym dowiedziałem na blogu nieocenionego Stanisława Michalkiewicza) podania tej informacji do publicznej wiadomości, podniosły się oburzone głosy że nie ma żadnego powodu grzebać w rodzinnych sprawach małżonki głowy państwa i że to nie ma dla „naszej młodej demokracji” żadnego znaczenia gdzie kilkadziesiąt lat temu pracowali rodziciele naszej dzielnej druhny Ani.
Może ma, może nie ma, ja bym jednak obstawał przy zdaniu że w trochę starszych demokracjach pewnie byśmy o tym fakcie wiedzieli jednak przed wyborami, a zadbali by o to właśnie nie kto inny jak dziennikarze. Przypomniała mi się też wtedy natychmiast, jak zwykle niesłychanie dowcipna wypowiedź naszego nowego Prezia o tym, że on swoją prace magisterską napisał bodajże w tydzień i pomagał mu w jej napisaniu teść. Ja swoją, jak sobie teraz ledwo przypominam pisałem kilka miesięcy, ale ja nie miałem takiego zdolnego teścia, a i sam nie jestem taki zdolny, więc i pewnie prezydentem nie zostanę. Trochę mnie korci jednak żeby się dowiedzieć o czym była ta praca, bo skądinąd (z Wikipedii? Może i z Wikipedii – nie pamiętam) wiem że nasz miłośnik bigosu i arbiter kobiecej urody jest magistrem historii. A więc była to zapewne jakaś niesłychanie interesująca praca z historii. Ciekawe jaki okres historyczny obejmowała, skoro tak to szybko pod kierunkiem teścia z UB poszło.
I teraz, po tym wczorajszym programie Sekielskiego tak sobie jednak myślę że skoro można grzebać bezkarnie w głowie Jarosława Kaczyńskiego (który nie dość że nie jest teraz już premierem ale nawet nie został też prezydentem), żeby odnaleźć w niej najdrobniejsze choćby ślady traumy po śmierci ukochanego brata, to może jednak można i wręcz wypada zająć się teściami - jakby nie było urzędującego Prezydenta?
Panie Tomku, pogrzebie Pan? Żebyśmy to mieli wreszcie czarno na białym…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz