Zadziwiające jak szeroka paleta wszelakich życiowych wariantów jest dla nas przygotowana w boskim planie. Od czasu rewolucyjnych ruchawek mających ponoć na celu mityczną „walkę z chamstwem w sieci” coraz rzadziej zaglądam do Salonu 24, a jeśli już nawet tam zaglądam to raczej tylko po to aby szybciutko przeczytać to co mają do powiedzenia ci wszyscy którzy tam jeszcze zostali - a którzy w ogóle mają tam cokolwiek mądrego do powiedzenia - i wyjść.
Nie da się bowiem ukryć że wśród blogerów jest niewiarygodna wprost różnorodność wszystkiego: od postaw ideowych, poprzez intelekt, do talentu włącznie. Gdyby się pokusić o jakieś poszufladkowanie środowiska blogerskiego to największy chyba problem byłby z określeniem kategorii w jakiej miałby zachodzić podział. Możemy przecież dzielić blogerską brać „na naszych” i „nie naszych”, na mądrych i głupich, na zdolnych i niezdolnych itd. ale wszystkie te podziały (może z wyjątkiem mądry/głupi) są w końcowym rozrachunku bez sensu. No bo zdolny i mądry choć „nie nasz” może napisać coś inspirującego i skłaniającego do jakiejś ogólniejszej refleksji. „Tylko” zdolny może zachwycić nas piękną formą, a „jedynie” mądry (choć wcale nie zdolny i dodatkowo „nie nasz”) może zaskoczyć nas np. oczytaniem lub znajomością czegoś tak awangardowego jak np. fizyka kwarków. W przypadku głupich sprawa jest najprostsza: taki może nas zaskoczyć tylko swoją głupotą, ale wydaję mi się że akurat pod tą długością i szerokością geograficzną mało co może tu kogoś jeszcze w tej materii naprawdę zadziwić.
Po co w ogóle ten wstęp?
Otóż chciałem nim chyba usprawiedliwić przed samym sobą, samą chęć napisania tego dziwnego tekstu, bo do jego napisania skłoniło mnie coś co w ogóle nie powinno się zdarzyć a jednak (Boży Plan!) się zdarzyło. Otóż wchodząc ostatnio via Strona Główna do Salonu 24 zauważyłem na najwyższej pozycji rzeczonej SG tekst blogera, którego od dawna omijam szerokim łukiem i wbrew jakiejkolwiek logice, wbrew temu co o jego pisaninie wiem i jaką mam o niej opinie oraz nawet wbrew tytułowi tej jego notki, który potwierdzał tylko wszystko to czego się po tej jego blogerce można spodziewać wziąłem i otworzyłem ten tekst i … go przeczytałem. W całości! Z komentarzami!
Sam tekst był dokładnie taki jakiego się spodziewałem, jego „poetyka” i propagandowy wydźwięk były idealnie dopasowane zarówno do formatu samego blogera jak i grupy docelowej dla której piszę on te swoje teksty (większość komentarzy pod tekstem potwierdza o jaki „target” chodzi), dlaczego więc stał się ten tekst dla mnie inspiracją do napisania swojego?
Są dwa powody. W skrócie napiszę o nich tak - są to: wszystko z czym mieliśmy do tej pory do czynienia i wszystko to co nas jeszcze czeka.
Po tym, czego każdy świadomy politycznych wydarzeń w naszym kraju widz miał możliwość doświadczyć przez ostatnie 5 lat, a więc od momentu wygrania przez PiS w 2005 roku wyborów aż do teraz, lektura takiego tekstu jak wyżej wymieniony musi skłaniać każdego - choćby tylko przeciętnie inteligentnego czytelnika - do zadania sobie banalnego pytania: do kogo ta mowa?
Spróbujmy jakoś to wszystko usystematyzować. Co mieliśmy?
Mieliśmy dwuletnie rządy partii, która postrzegana była przez dotychczasowych pieszczochów pookrągłostołowego systemu jako narodowo-katolicka falanga, która jak tylko opanuję gabinety i uzbroi się w niezbędne atrybuty władzy to natychmiast dobierze się im do dup, życiorysów i zeznań majątkowych. Wszystko to czym próbował przestraszyć swój dotychczasowy elektorat „różowy Salon” to były te słynne faszystowskie bojówki Ziobry, które o szóstej nad ranem będą wyciągać z łóżek każdego kto w ostatnim okresie rozliczeniowym zarobił więcej niż dwie średnie krajowe. Jako socjalistyczna w gruncie rzeczy jaczejka, bez wątpienia rząd PiS podniesie niemiłosiernie podatki dla najbogatszych aby móc bez żadnego opamiętania rozdawać biednym moherom stanowiącym trzon ich elektoratu populistyczną kiełbasę wyborczą, grzebiąc naszą rozpędzoną przez Balcerowicza i jego ideowe potomstwo gospodarkę na długie lata. W międzyczasie rozwiązując perłę w koronie naszej obronności czyli Wojskowe Służby Informacyjne, będące enklawą patriotyzmu i kompetencji, rozwali w drobny pył naszą „osłonę wywiadowczą” wystawiając na szwank życie naszych żołnierzy walczących na wszystkich frontach świata i sprawi że po Polsce będą hulać bez żadnej żenady i opamiętania wywiady wszystkich mocarstw świata szkodząc naszej Ojczyźnie na tysiąc i jeden sposobów.
O rozpętaniu lustracyjnego szaleństwa, seansów nienawiści i rozliczeniowych linczów nawet nie wspomnę.
I co? I nic.
Mimo nieustającego, wszechmedialego ataku, gospodarka nie dość że nie została zniszczona i zagrzebana w gęstym mule socjalizmu i oceanie pisowskiej niekompetencji, to jakby nawet nabrała rozpędu i całkiem ładnie rozkwitła, podatków nie dość że nie podniesiono to nawet je odrobinę (za mało!!! A jakże!) obniżono, nikt niewinny ze swojego domu nie był wyciągany ani o szóstej rano, ani o szóstej wieczorem, choć trzeba uczciwie przyznać że sporo szumowin i śliskich krętaczy zaczęło trząść gaciami dzięki czemu po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, można było z zadowoleniem zauważyć że Polacy zaczynają z obrzydzeniem myśleć o korupcji, która do tej pory była tak powszednim elementem polskiego krajobrazu że nawet się już jej w pewnych miejscach nie zauważało, będąc czymś tak oczywistym jak wiosenne deszcze w maju.
Mija już ponad dwa lata, od momentu kiedy tzw. „koalicja 21 października” usadziła za sterami Polski ekipę, która oprócz odbicia władzy z rąk pisowców i przywrócenia pookrągłostołowego status quo po dwuletniej, pisowskiej smucie, miała sprawić aby ten horror się nigdy więcej nie powtórzył. Potrzebne były do tego spektakularne i medialnie nośne dowody na łamanie demokracji i osławionych „standardów”.
I co? I nic.
Właśnie nie dalej jak wczoraj prokuratura zamknęła kolejne śledztwo, tym razem w sprawie samobójstwa Barbary Blidy, która razem ze słynnym „artystą skalpela” dr G. i niepokalaną posłanką Sawicką mieli być kanonizowani na głównych męczenników zbrodniczego kaczyzmu.
Nic nie wyszło ani z laptopów Ziobry, ani ze zbrodni Macierewicza, ani z wanny Wassermana, nici z nacisków i łamania standardów, nici z podsłuchów, niszczenia zdrowia pielęgniarek aparaturą do zagłuszania komórek, nici ze wszystkiego. Jedyne co zostało w arsenale zbrodni reżimu to ten słynny i symboliczny już dorsz Głupiej Julki za niecałe siedem złotych.
Nędza…
Ale przecież czas nie stoi w miejscu. Przez ostatnie dwa lata też przecież działa się historia.
I to na naszych oczach! Nie wolno nam przejść obojętnie obok tego wszystkiego czego zdążyli dokonać następcy obrzydliwych pisowców!
I co my tu mamy? Mamy bez wątpienia najlepszą minister zdrowia w naszych dziejach. Pani Ewa Kopacz ma jak amen w pacierzu swoje stałe miejsce w podręcznikach historii Polski i annałach polskiej służby zdrowia. To za jej kadencji ludzie czekają tydzień na karetkę pertraktując telefonicznie jej przyjazd z dyspozytorem po czym spokojnie umierają. To za jej kadencji rezygnuję się z hemioterapii ratującej życie, w imię oszczędności budżetowych, choć nasze zadłużenie za rządów ekipy Tuska wchodzi w strefę zupełnie innej galaktyki. To zadłużenie to już akurat zasługa innego tytana intelektu w naszym Rządzie, a mianowicie maga spod znaku liczydła i faktury, poddanego Jej Królewskiej Mości Vincenta I Wielkiego Bez Pesela. O zasługach tego człowieka nie jestem w stanie się nawet rozpisać. Po prostu jego poczynania na niwie naszej ekonomii są obarczone takim stopniem profesjonalizmu i geniuszu że większości z nich nawet nie mogę ogarnąć swoim nie wygimnastykowanym umysłem. Dość chyba napisać że jest to człowiek, który wstrzymał słońc… tfu, wstrzymał KRYZYS i sprawił że Polska to owiana legendą zielona mapka!
Hę? Robi wrażenie?
Pewnie że robi. Musi robić.
Ministrowie sprawiedliwości? No, niby po takim Ziobrze to każdy byłby dobry, ale jak sobie uprzytomnimy że w tym gabinecie tuż po sobie urzędowali takie tuzy jak minister Ćwiąkalski, a zaraz po nim minister Czuma to chyba już tu nic nie trzeba więcej pisać? Same nazwiska robią wrażenie, a co dopiero życiorysy i kompetencja? Brylanty!
Za cały komentarz niech wystarczy przypomnienie faktu że za ich urzędowania przestępcy, w imię dobrze rozumianego poczucia praworządności sami masowo wykonują na sobie karę śmierci w więziennych celach! Żeby nie obciążać budżetu – wiadomo, Jan Vincent…
Gospodarka i skarb państwa? Grad i Pawlak.
Wirtuozi w swoim fachu – jak nie przymierzając Marek & Wacek!
Słynny „gambit katarski” – pokerowa zagrywka, która przejdzie do historii ekonomii i zarządzania, a zaraz potem misterna intryga gazowa, która rozłożyła Gazprom na łopatki. Ruscy będą dochodzić do siebie przez kolejne 27 lat! Nie wiem czy się kiedykolwiek z tego otrząsną.
A gdzie jeszcze Drzewiecki, gdzie Schetyna? Gdzie minister oświaty Hall ze swoimi wiekopomnymi koncepcjami edukacyjnymi? Gdzie słynne „Orliki” i tysiące kilometrów autostrad? To wszystko w oczywisty sposób przekracza percepcyjne możliwości zwykłego, skromnego i niezbyt lotnego blogera jakim jestem, ale przecież nawet i ja potrafię stanąć w podziwie nad skalą tych monumentalnych dokonań?
A Wy? Czy Wy też potraficie stanąć w podziwie?
A to wszystko przecież jest okraszone tą słynną i zapowiadaną zmianą standardów. Tym wszystkim cywilizacyjnym przedsięwzięciom z rzadka tylko zakłócanym przez naszego nieudacznego i wrednego Prezydenta, będącego na nieustannym rauszu kartofla, przeszkadzającego gdzie tylko się da, towarzyszy słodki akompaniament platformerskich speców ze sfery politycznego show.
Wiadomo, nie sam chleb - czasem trzeba też i igrzysk. Rzecz jasna na możliwie najwyższym poziomie. I tu też mamy doborową obsadę: Palikot, Kutz, Niesiołowski, Karpiniuk, Chlebowski…
Parnas!
Co prawda nie dobity do końca PiS przy pomocy swojego siepacza, nieopatrznie pozostawionego na czele CBA Mariusza Kamińskiego, próbował zakłócić ten spokojny rejs po otwartych wodach szczęścia, ale już tam posłowie Sekuła, Neuman i słynny logik dopilnują żeby nas dalej halsowało spokojnie tam gdzie trzeba i jak trzeba. Bez niepotrzebnych kłopotów i zbędnego przejmowania się byle czym. Co z tego że ginie bez śladu jakiś tam szyfrant, co z tego że szef tajnej kancelarii Premiera popełnia samobójstwo, co z tego że wyniku bezsensownego odwołania ze stanowiska Przemysława Guły poszło w rozsypkę Rządowe Centrum Ratunkowe w obliczu całkiem realnych, wiosennych powodzi. Nie bądźmy drobiazgowi, w końcu faszyści z PiS-u już do władzy nie wrócą… Prawda że nie wrócą?
Niech wszystko już lepiej będzie jak jest.
Żeby bloger Azrael mógł w spokoju napisać swój kolejny, dobry tekst i opatrzyć go w stosowne Tagi:
* pis
* jarosław kaczyński
* popaprańcy
* państwo
* demokracja
* lech kaczyński
* barbaria
To mówisz, że taki jest świat?
OdpowiedzUsuńNie wiem, dawno nie byłem... Na Saloon24 nie zaglądam też w ogóle i... błogosławiony świat bez internetu :]
Gdzieś przepadł?
OdpowiedzUsuńNawet u siebie nie bywasz?
Czekam końca zimy bo mnie kompletnie zasypało i mam mało światła, przez co jestem zdołowany. Już nawet nie dorzucam szuflą na wierzchołek tej górki, którą sobie usypałem pod kuchennym oknem. Dobrze że chociaż ten internet jest... :-)