Podstronice


środa, 17 lutego 2010

Wątek wysokościowo-grawitacyjny

Roman Giertych znowu zaistniał. I to zaistniał w wielkiej polityce!
To dla niego chyba nie byle co, bo od czasu jak został spłukany w (nomen-omen) pisuarze historii i sprowadzony do roli podrzędnego adwokata, to mówiono o nim jako o polityku już tylko w czasie przeszłym. Tak nawiasem mówiąc, to ta formuła jest chyba jak najbardziej uprawniona i nic się pewnie w tej materii nie zmieni, ponieważ ci sami, którzy dzisiaj tak chętnie nadstawiają ucha na to co tam Roman Giertych ma do powiedzenia o wstrętnym Kaczyńskim, spuszczą go w odmęty drugi raz, jak już tylko murzyn (fakt że wysoki) zrobi swoje.
A murzyn już w zasadzie swoje zrobił, bo naszczekał do mediów o tym, jak to Jarosław Kaczyński zwierzył mu się na osobności z tego że zbiera haki na kogo się da, a już najbardziej upodobał sobie zbieranie haków na polityków PO.
Jak tam było w rzeczywistości tego ja oczywiście nie wiem - bo i skąd -ale jednego raczej jestem (i to właściwie na sto procent) pewien: Jarosław Kaczyński na pewno nie jest kretynem, a już bez cienia wątpliwości tak wielkim kretynem nie jest, żeby zwierzać się na ucho komuś takiemu jak Roman Giertych z tego że gromadzi haki np. na żonę Schetyny.
Swoją drogą to ciekawy paradoks – obydwu panów wyróżnia dość specyficzna relacja co do wzrostu: Giertych jest wyjątkowo wysokim mężczyzną, a Jarosław Kaczyński raczej niskim, a jednak kiedy myślę o jakiejkolwiek wymianie myśli przybierającej formę rozmowy pomiędzy obydwoma panami, to odnoszę wrażenie że to Jarosław Kaczyński musiałby się zniżyć do poziomu Romana Giertycha a nie na odwrót.
Prezes PiS-u już zapowiedział że poda sprawę do sądu i jestem ciekaw jak mecenas Giertych udowodni Kaczyńskiemu że taka rozmowa miała miejsce i że jej treść była taka jak to przedstawiła była już przystawka.



No cóż, natura nie znosi próżni.
Skoro obalacz małpek z Biłgoraja „poturbował się” na zagranicznej wycieczce (czyżby był naprany jak bela i stracił poczucie grawitacji?) i istniało poważne niebezpieczeństwo że przez jakiś czas nie będzie komu brylować w mediach na odcinku „bić w Kaczyńskich”, czujny „front ideologiczny” wykazał się natychmiastowym refleksem i szybciutko zadbał o godne zastępstwo żeby było co wyświetlać na czerwonym pasku w TVN 24.

2 komentarze:

  1. Wiesz co? Pewnie i tak jest, jak piszesz, co nie znaczy, że tak nie ma jak mówi Koń.

    (ostatnio w ramach "odświeżania wtajemniczeń" przetrąciłem dzieciom na głos "Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego", bo już mi w domu po polsku zdania sensownego sklecić nie potrafią, i wpadłem tam na Konia; ten też miał swoją misję niezłą)

    Pamiętam jak przy okazji terefereferendum akcesyjnego odkopano Leszka Moczulszczaka na pięć minut wstydu i Leszek przy tej okazji aż się zapalił na ekranie ze szczęścia... Co trzeba było - powiedział, co miał powiedzieć - wyrecytował, po czym go - ciach z powrotem w piach.
    Ubolewam nad tym skurwieniem ogólnym.
    Adam Słodowy w reklamie Carry-Furry: "nie rób tego sam; zrób to z nami"...

    Zero klasy. No, ale gdyby Romek powiedział, że "pewnego dnia Kaczkower odciągnął go na bok i zwierzuł mu się, że nigdy na nikogo haków nie zbierał", to nikt by się o tym nie dowiedział... No bo na cholere komuś taka nieużyteczna informacja?

    Dla mnie to obojętne, niespecjalnie dostrzegam "różnice" "między" "naszymi" "politykami", z tęsknoty za kRajem leczą mnie krótkie wizyty w konsulacie np. lub inne spotkania z rodakiem skurwionym, w ostateczności zaglądam na jakies polskie fora, by obrzydzenie sobie utrwalić.

    "- Ale proszę dokładnie: w jaki sposób pana te robaki brzydzą?"
    "- Obłością swą, panie doktorze. One nawet kanty mają takie obrzydliwie obłe."

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest źle, będzie tylko gorzej a Kaczory pewnie ze złota nie są. Ale wśród ślepców jednooki jest królem, a Kaczory przynajmniej gwarantują że się będą starać. A tu na miejscu to odkręcanie kaczych rządów doprowadziło do tego że w tym widzie cudaki pogrążają nas głębiej niż by to zrobili Miller z Kwachem.
    I taki Koń w tym wypadku powinien mieć ogolony łeb na łyso i zostać puszczony nago przez Aleje Ujazdowskie w godzinach szczytu. Wyrokiem Państwa Podziemnego.
    A Moczulski to przynajmniej był kiedyś, za pierwszej komuny odważny gość, nie to co reszta tego dmuchanego styropianu.

    OdpowiedzUsuń