Każdy kto lubi oglądać sensacyjne filmy lub czytać szpiegowskie książki spotkał się zapewne z pewną specyficzną kategorią bohatera takich opowieści, którą określa się mianem uśpionego szpiega. W skrócie tylko przypomnę, że jest to taki osobnik który co prawda został zwerbowany i przeszkolony, jednak nie rozpoczyna swojej działalności natychmiast, tylko czeka cierpliwie na rozkaz z dowództwa nawet kilka bądź kilkanaście lat. Kiedy już taki rozkaz nadejdzie, rzuca wszystko w diabły i wykonuję ten często jeden, jedyny rozkaz do którego został w odległej przeszłości zwerbowany i specjalnie przygotowany.
Aby taki głęboko zakonspirowany śpioch miał w momencie właściwego „odpalenia” odpowiednią siłę rażenia trzeba mu było oczywiście przez te wszystkie lata uśpienia zbudować odpowiednią pozycję bo przecież wiadomo że musi to być ktoś z odpowiednią pozycją, aby jego wykorzystanie miało jakikolwiek sens. Zainwestowane siły i środki muszą się przecież kiedyś zwrócić, ale specyfiką takiej osoby jest też jeszcze coś co nazwałbym jego „jednorazowością” - można go w momencie jego właściwego wykorzystania już całkowicie spisać na straty. Inwestycja się zamortyzowała, a zużyty sprzęt poszedł do kasacji.
Często zastanawiałem się jaki dylemat przeżywać musi taki „śpioch” , który w międzyczasie osiągnął już jakieś całkiem wymierne profity ze swojej działalności będącej w rzeczywistości przykrywką dla jego faktycznej roli, do której został przygotowany, i który w międzyczasie ułożył sobie wygodne i dostatnie życie oraz zdążył się mocno przywiązać się do swojej wysokiej społecznej pozycji?
Jeśli taki osobnik nie jest kompletnym idiotą to przez cały ten czas musiał żyć w nieznośnym stresie związanym z tymczasowością wszystkiego wokoło. Jeśli nasz śpioch miał odrobinę oleju w głowie to zdążył przez te wszystkie lata odłożyć jakiś kapitał na swój fundusz emerytalny, który pozwoli mu na spokojne i wygodne życie gdzieś na zapleczu społeczeństwa.
Po co o tym wszystkim piszę?
Właśnie mamy okazję chyba oglądać na własne oczy odpalenie takiego wyhodowanego przez lata śpiocha, więc myślę że dosyć ciekawe będzie oglądanie jak się ta cała sytuacja będzie rozwijać.
Do ostatecznej rozgrywki z żyrandolowej wojnie wkracza jakby poza swoim ustalonym harmonogramem Jerzy Owsiak. Z jakiegoś względu nie mogę uwierzyć że ten samobójczy w istocie manewr jest z jego strony podjęty dobrowolnie. Zadanie, które ma on w nadchodzący weekend wykonać jest tak jednoznacznie polityczne i tak zdecydowanie klasyfikowalne po jednej ze stron sporu, że jest absolutnie niemożliwe aby w poniedziałek 5 lipca wszystko co jest związane z Owsiakiem i jego WOŚP mogło wrócić do normalności.
Nie wróci.
Nie wróci z jeszcze jednego powodu: otóż druga strona podjęła wyzwanie i postanowiła śpiocha sprawdzić walką. Wczoraj Marta Kaczyńska podjęła rękawicę i wspomogła autorytetem swoich tragicznie zmarłych rodziców instytucję, przeciwko której de facto przez te wszystkie lata działalność Owsiaka była skierowana, czyli szeroko rozumiany Kościół Katolicki i chrześcijańską dobroczynność - organizacyjnie ujętą w fundację Caritas - w szczególności.
W nadchodzący weekend, w trakcie ciszy wyborczej być może będziemy mieli okazję obejrzeć jak wybudzony śpioch w swojej ostatniej misji dokonuję aktu swojego obywatelskiego samospalenia.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w styczniu 2011. Jeśli o mnie chodzi, nigdy nie ceniłem tego co robił Owsiak, zawsze uważałem jego działalność za wielce szkodliwą i psującą społeczeństwo a zwłaszcza młodzież, więc jeśli się okaże że to będzie prawdziwy koniec Owsiaka i jego fundacji to tak sobie myślę że złamanie zasad ciszy wyborczej (którą zresztą uważam za wyjątkowy idiotyzm, podtrzymywany chyba tylko po to żeby mieć jakąś furtkę do właśnie takich manipulacji) to i tak w sumie mała cena, za to żeby się go z naszego życia społecznego raz na zawsze pozbyć.
Wy tam sobie Owsiak ostatni raz „róbtacochceta”, a My i tak zrobimy co do nas należy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz