Nasz „Pierwszy Niekomunistyczny Premier” nie odpuszcza. Pomimo tego że swoim wyglądem niebezpiecznie zbliżył się już do kanonu urody, którego niekwestionowanym wzorcem jest Waldemar Kuczyński (jak mawiała moja śp. Babcia: charakter zawsze wyjdzie na twarz) i że od czasów ogłoszenia przez siebie samego swojej słynnej grubej kreski, z niekłamaną odrazą odsuwam od siebie każdą możliwość zapoznania się z tym co ten człowiek ma Polakom (a więc i mnie) do zakomunikowania, to jednak nie mogę nie zauważyć że w momentach każdego przesilenia, Ręce Dzierżące Ster zawsze chętnie sięgają po usłużnego Dziadka Tadka, a on już od ponad półwiecza, równie chętnie i zawsze z tym samym, gorliwym zapałem spełnia życzenia z Samej Góry.
Tak się sprawy ułożyły że a nim się obejrzał, a z ciekawego życia młokosa stałem się doświadczonym przez życie zgredem. Ma to swoje wady (więcej), ale ma też swoje zalety (zdecydowanie mniej). O wadach rozpisywał się nie będę bo trzeba by pewnie zbyt często sięgać do terminologii medycznej, a na tym się za bardzo nie znam (jeszcze - ale jak pani Kopacz porządzi dłużej to w akcie samoobrony trzeba będzie skończyć jakiś internetowy kurs ratowania sobie samemu życia w warunkach domowych), ale o jednej zalecie z całą pewnością mogę napisać: otóż jeśli tylko kogoś zbyt wcześnie nie dopadnie ten wstrętny Niemiec – Alzhaimer, to ma taki zgred w głowie sporo zalegających faktów z przeszłości. Tej odległej i tej mniej odległej.
W tym wypadku chodzi mi o fakty z przeszłości tak dawnej, że nawet mnie nie było wtedy na tym coraz bardziej podłym świecie. Chodzi mi mianowicie o coś co miało miejsce jeszcze w pamiętnym roku 1953. Dla świata i Polski był to rok pamiętny głównie z tego powodu że wyzionął w tym właśnie roku swojego parszywego ducha towarzysz Stalin, dając tym samym np. powód choćby do napisania kilku zgrabnie zrymowanych wierszy naszej słynnej noblistce. W tym samym czasie kiedy nasza noblistka wraz z niemałą grupą otumanionych Trockim, Heglem, Sartrem i Marksem wrażliwców z gatunku tych co to mają serca po lewej stronie ronili gorzkie łzy po Wielkim Językoznawcy, reszta światowej społeczności generalnie jednak raczej świętowała.
Dla naszego bohatera - dzisiejszego Dziadka Tadka, a wtedy jeszcze młodego, zdolnego i dobrze rokującego przyjaciela Matki Partii z ramienia PAX-u - był to również literacko ciekawy rok bo właśnie tego roku napisał on i opublikował w swoim „Wrocławskim Tygodniku Katolickim” (robił tam za Naczelnego)tekst zatytułowany „Wnioski”. Cytował go tutaj nie będę, bo raz że jest on dostępny w większych fragmentach w sieci (choćby tutaj) a dwa że szkoda miejsca i cennych bajtów na te plugastwa. W każdym razie chodzi mi w skrócie o to, że jak trzeba było ze słusznych pozycji przyłożyć w kogo tam Matka Partia wskaże, to Dziadek Tadek na zawołanie weźmie i bez zbytniego gmerania przyłoży.
Wtedy mądrość etapu wymagała od młodego Tadzia żeby dołożyć księdzu biskupowi kieleckiemu Czesławowi Kaczmarkowi, oskarżonemu przez tutejszych stalinistów o działanie na szkodę ludowej ojczyzny z pozycji watykańskich, amerykańskich i ogólnie imperialistycznych. Wraz z nim - w tzw. procesie odpryskowym - takie same zarzuty postawiono również ks. J. Danilewiczowi, ks. Wł. Widłakowi, ks. J. Dąbrowskiemu i siostrze zakonnej W. Niklewskiej.
Ksiądz biskup Kaczmarek przypłacił kilkuletnie śledztwo (został aresztowany w lutym 1951) prowadzone przez samego osławionego majora Różańskiego taką utrata zdrowia, że po wyjściu z ubeckiej katowni z marszu wylądował w szpitalu z rozległym zawałem. Na mocy amnestii w ’56 roku został zwolniony z aresztu, ale natychmiast go internowano i osadzono w klasztorze w Rywałdzie - tym samym, w którym kiedyś przetrzymywano przez jakiś czas księdza Prymasa Wyszyńskiego. Nigdy już do zdrowia nie powrócił a zmarł po kolejnych zawałach w 1963 roku.
Czynność powtórzona kilkaset razy staję się odruchem, a raz nabytych odruchów podobno nie traci się nigdy. Tak więc, bez większego trudu - ale z charakterystyczną dla siebie gracją karalucha, który wpadł do słoika z miodem - Dziadek Tadek i dzisiaj potrafi na dany z Samej Góry sygnał przyłożyć komu trzeba. No a dzisiaj każdy głupi wie (najnowszych przykładów podawał nie będę, bo o kobietach albo dobrze, albo wcale) w kogo Partia Matka bić kazała.
Poniżej linkuję najnowszą porcję tadzinych wytłoczyn - kto chce niech czyta, ja idę skosić trawę. Kto zaś chce się zapoznać z opisem procesu kieleckiego biskupa niech ma na uwadze że jest to lektura tylko dla czytelnika o bardzo mocnych nerwach.
Powstrzymać Jarosława Kaczyńskiego - Wywiad z T. Mazowieckim dla "WPROST"
Proces Biskupa Kaczmarka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz