Podstronice


poniedziałek, 13 grudnia 2010

Moralna propozycja

Rzecznik Rządu, a w szczególności pana Premiera Tuska, pan Paweł Gra… - o! przepraszam - pan Paweł Deresz orzekł w TVN 24, że on sobie nie życzy żeby to co on na spotkaniu rodzin ofiar smoleńskiej pułapki z Premierem mówił, przedostało się do publicznej wiadomości. On uważa że to co on tam mówił jest wyjątkowo intymne i - jak rozumiem jego tłumaczenie - on czuł by się bardzo zażenowany gdyby te jego słowa, które on na tym spotkaniu rzucił w tą pustą przestrzeń przed Premierem i dajmy na to ministrem Arabskim, albo nawet i minister Kopacz zostały opublikowane. Nie dla naszych, czyli społeczeństwa („… i kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, ja płacę… społeczeństwo”.) uszu te intymne wyznania pana Deresza.
Ja tam oczywiście nie zamierzam się z pana Pawła Deresza zanadto wyśmiewać, ale odrobinę jednak chyba muszę. I to akurat muszę wyjątkowo z tej przyczyny że mnie pan Paweł Deresz osobiście do tego sprowokował. Bo pan Paweł jakoś nie czuję się zażenowany robiąc kilka razy w tygodniu spektakularne tournée po wszelkich stacjach telewizyjnych i radiowych. Zdaję się że tylko w telewizji TRWAM i w Radiu Maryja go nie było, chociaż akurat dlaczego właśnie te media ominął to tego naprawdę nie rozumiem, bo jeśli wierzyć w jego własne słowa, że on także chce wyjaśnienia przyczyn katastrofy - to tam powinien być chyba w pierwszym rzędzie, a taki, dajmy na to TVN z powodzeniem mógłby sobie chyba odpuścić. I jakoś ani razu nie czułem w jego licznych ostatnio, medialnych wypowiedziach żadnego zażenowania, kiedy opowiadał swoją wersję zdarzeń z kancelarii Premiera. Skoro tak łatwo przychodzi mu opowiadane wszem i wobec co powiedziały panie Kochanowska z panią Gosiewską, to czemu tak bardzo się jednocześnie wzbrania przed odsłonięciem przed nami wszystkimi, tego co mówił on sam? Czyżby w jakiś sposób jego własne słowa niszczyłyby jego publiczny wizerunek jaki sobie właśnie kreuję? A tak na marginesie: po co mu jakikolwiek publiczny wizerunek? Czyżby liczył na jakąś medialno-polityczną karierę i ten wizerunek miałby być jego kapitałem na przyszłość? A czy w takim razie jego postawa względem obecnie rządzących i bycie w opozycji do innych rodzin ofiar smoleńskiej pułapki nie jest jakąś formą waluty, którą pan Paweł Deresz zamierza wydać w stosownym momencie?
Jeśli jest jak podejrzewam to tym bardziej niech pan Paweł stanie w prawdzie!
Może ktoś powiedzieć że to, co ja teraz tu piszę jest w jakiś sposób obrzydliwe, bo co ja wiem na temat tego co czują rodziny ofiar smoleńskiej pułapki, a poza tym jakie ja mam prawo osądzać kogoś kto zaznał takiej straty jak pan Paweł.
I znowu: trochę tak, a trochę nie. Z jednej strony osoby takie jak pan Paweł Deresz czy pani Ewa Komorowska, a z drugiej strony osoby takie jak pani Kurtyka, pani Gosiewska, pani Merta, pan Melak czy córka pana posła Wassermana, swoją medialną obecnością chciał/nie chciał wystawiają się na jakąś społeczną ocenę. I nic na to nie poradzę że w przypadku jednych widzę jakiś rodzaj koniunkturalizmu, a w wypadku drugich tytaniczną wolę dojścia prawdy i próbę oddania poprzez wyjaśnienie wszystkich przyczyn tego co się stało czci swoim bliskim, którzy musieli od nich odejść w tak dramatycznych i zagadkowych okolicznościach. I ja tą drugą postawę najzwyczajniej w świecie podziwiam. Nie chcę być tu za bardzo patetyczny, ale ja podziwiam w wypadku tych osób zarówno tą godność, którą one w tej podłej dla nich (ale i dla nas wszystkich, którzy uważamy że też straciliśmy osoby dla Polski arcyważne) sytuacji potrafiły zachować, jak i tą wręcz szaleńczą determinację, która musi się codziennie zderzać z tym czymś, czym stała się od jakiegoś czasu Polska pod rządami tej najgorszej z możliwych ekip i tego najgorszego jakiego można sobie tylko można wyobrazić Premiera - a teraz, do kompletu - i Prezydenta.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie w jakiś sposób - przynajmniej moim zdaniem -upoważnia do tego, że chyba mogę w tej sprawie delikatnie zabrać głos. Otóż pewne osoby, będące pasażerami feralnego Tupolewa były mi naprawdę bliskie, choć ani nie łączyły mnie z nimi żadne więzy krwi, ani nawet osobista znajomość. Po prostu dostrzegałem ogrom pracy, które te osoby wkładały w to aby Polska była krajem po prostu lepszym i uczciwszym. Dostrzegałem ich klasę, kompetencję, zapał, uczciwość, poczucie humoru i godność z jaką musieli czasem znosić chamstwo i impertynencję osób, które jak sądzę mają naszą Ojczyznę głęboko gdzieś.
I w tym kontekście ja też w jakiś sposób czuję się - być może zanadto samozwańczo i w pewien sposób chyba nawet dość bezczelnie - ale jednak, jak ktoś odrobinę z Rodziny.
I jako taki, mam dla pana Pawła Deresza i każdego, kto chciałby ewentualnie podnieść te same argumenty co on, taką oto propozycję: skoro jest słowo przeciwko słowu, a całą sytuację mogłoby wyjaśnić, zgodnie z sugestiami pani Małgorzaty Wassermann opublikowanie zapisu ze spotkania z Premierem, to niech kancelaria Donalda Tuska upubliczni tylko ten fragment, w którym doszło do wymiany zdań pomiędzy Premierem a panią Kochanowską. Mam nadzieję że chociaż wtedy, pan Deresz siedział cicho i nie będzie w związku z tym czuł się w żaden sposób odarty z intymności ujawnieniem nagrania. Sprawa się wyjaśni, właściwy Rzecznik Rządu przeprosi panie Kochanowską i Gosiewską oraz polskie społeczeństwo (jeśli mógłbym mieć małą prośbę to raczej wolałbym tym razem po polsku!), a następnie odda się do dyspozycji Premiera. Premier za ewidentną i kolejną z rzędu medialną wtopę zwolni go wreszcie z ewidentnie przerastającej go funkcji Rzecznika, w związku z czym zwolni się posada, na którą, (jak już wcześniej ustaliliśmy) jak nikt inny nadaję się pan Paweł Deresz, zaś pan Graś, w związku z tym że śniegu tej zimy chyba będzie naprawdę dużo, zajmie się tym za co ma dach nad głową, i do czego chyba zresztą ma największe kompetencję.
Jakie to proste! Trzeba tylko odrobinę pomyśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz