Podstronice


czwartek, 15 kwietnia 2010

Polityczny darwinizm po katastrofie

Trudno pozbierać myśli po tym co się stało. Właściwie trudno mi było pozbierać myśli już od momentu naszego przyzwolenia na rozbicie uroczystości katyńskich na dwie osobne. Był to moment, w którym zrozumiałem że rosyjska agentura wpływu w Polce jest silniejsza niż mogłem przypuszczać w najczarniejszych snach. Kiedy dowiedziałem się o katastrofie prezydenckiego Tupolewa i potwierdziło się że nikt nie przeżył tej katastrofy wszystko się dopełniło.
Pewnie nigdy nie dowiemy się co konkretnie doprowadziło do wypadku, ale sekwencja zdarzeń przed nim i tego co nastąpiło po nim uwiarygodnia moje przypuszczenie że Rosjanie chcieli „zaledwie” wygrać sobie wybory w Polszy i najpierw doprowadzić do rozbicia uroczystości na te „udane” i te „nieudane”.
W tym celu na tych pierwszych pojawił się Putin i dając Tuskowi absolutnie tylko tyle, ile było potrzeba żeby można było wewnątrz Polski odtrąbić sukces Tuska (w zasadzie nie potrzeba było zupełnie nic - można przywołać tu słynny tytuł filmu z Peterem Sellersem, który był nakręcony na podstawie splagiatowanej przez Kosińskiego „Kariery Nikodema Dyzmy” naszego genialnego Dołęgi-Mostowicza, a który to film zatytułowany był po prostu: „Wystarczy być”).
Z drugiej strony, należało doprowadzić aby Prezydent Kaczyński skompromitował się na uroczystościach 10 kwietnia jakąś olbrzymią, medialnie nośną wpadką. Taką idealną wpadką byłoby spektakularne spóźnienie na uroczystość. Na tyle być może spektakularne, aby całe obchody wręcz zdezorganizować do pełnego „nieodbycia”. Stąd pewnie te wszystkie próby skierowania prezydenckiego samolotu na odległe lotniska, na tyle odległe żeby próba dotarcia na czas tak dużej grupy vipów była wręcz niemożliwa. Przy stanie posowieckiej infrastruktury lotniczej i wszechogarniającym bajzlu organizacyjnym w Rosji sytuacja wymknęła się spod kontroli i mamy to co mamy.
Jeśli ktoś nie wie o czym piszę to proszę poszperać po ruskich forach dyskusyjnych na których zaznajomieni z tematem awiacji Rosjanie piszą do siebie samych na temat katastrofy. Jest tego naprawdę sporo w sieci i oni tam piszą naprawdę bez ogródek że o taką katastrofę jak ta nasza zupełnie przez przypadek nietrudno. Potrzeba tylko odpowiednio dużo pecha, bądź lekkiej ingerencji kogo trzeba w odpowiednim kierunku. Mój rosyjski jest na tyle średni że nie chciałbym się nim publicznie błaźnić, choć na tyle dobry żeby rozumieć o czym tam sobie fani ruskiej awiacji dyskutują.
A dlaczego odrzucam myśl, która pewnie musiała zakiełkować w głowie każdemu pozbawionemu złudzeń co do intencji Putina i jego gangstersko-politycznego zaplecza względem Prezydenta Kaczyńskiego Polaka, czyli myśl że to był od początku do końca perfekcyjnie przeprowadzony zamach?
Po głębokim namyślę odrzucam raczej tą myśl (choć też taką hipotezę od samego początku rozważałem) bo taka wersją wypadków rodziła zbyt wiele nieprzewidywalnych sytuacji, co zresztą się właśnie stało. Nawet dzisiaj, choć minęło od katastrofy już kilka dni, nie wiadomo kto na niej ile ugra.
To obrzydliwe że musimy przeprowadzać takie zimne analizy nad jeszcze ciepłymi ciałami naszych patriotów, ale sytuacja jest absolutnie podbramkowa i bez precedensu.
Bo z jednej strony Bóg postanowił przeprowadzić w Polsce prawdziwy sondaż i okazało się że gdy „losową próbą” objąć ponad 38 milionów Polaków czyli całe społeczeństwo, to wynik jest jednoznaczny – nie jest absolutnie tak że w nadchodzących wyborach z Prezydentem Kaczyńskim wygrałby nawet miś Yogi. Jest zupełnie odwrotnie – gdyby Prezydent Kaczyński dożył wyborów prawdopodobnie wygrałby z każdym kontrkandydatem w cuglach.

I ONI O TYM WIEDZIELI. ZAWSZE.

Wszyscy, ruscy kagiebowcy też, stąd koło ratunkowe rzucone Tuskowi. Ale albo ktoś źle rzucił, albo Tusk źle złapał – w każdym razie mamy to co mamy. Nikt nie był przygotowany aż na taką degrengoladę a więc nie było na aż tak dramatyczne scenariusze przygotowanych żadnych planów B.
I stąd, z pośpiechu w którym przyszło kagiebowcom działać te wszystkie gesty przyjaźni względem Polski ze strony rosyjskich czynników władzy, oraz to delikatne wrzucenie tematu Katynia na forum wewnętrzne Rosji. Coś trzeba było odpuścić bo wizerunkowo - na świat - to co się stało to jest dla Rosji katastrofa.
Przynajmniej na razie, zanim coś wymyślą. A wymyślą, bądźmy pewni.

Ale skala poparcia i chyba można powiedzieć bez przesady że miłości dla Prezydenta i jego cudownej małżonki ze strony całego społeczeństwa oraz erupcja patriotyzmu wśród zwykłych Polaków musiała też wyzwolić w naszych Salonowcach oprócz zrozumiałej paniki również specjalne pokłady mobilizacji. Proszę zauważyć że sprawa Wawelu już pokazała że pomału zaczynają się zbierać do kupy. Sztaby salonowców, ich akolitów i wszelakich frakcji zagranicy już mają zalążki strategii na najbliższe dni i tygodnie. Na razie to wszystko jest nie skoordynowane i chaotyczne ale już wyłania się z tego wszystkiego zalążek „narracji” na najbliższe tygodnie: dobry misio, ciepłe patriotyczne kluchy ale marny Prezydent (za co Wawel?) będący dodatkowo pod przemożnym wpływem demonicznego, oszalałego na władzę brata. Salon już wie że strzelanie jadem w nieżyjącego Prezydenta może im tylko zaszkodzić, ale nie można doprowadzić do powstania jego kultu, który byłby mitem założycielskim nowej, antysalonowej krucjaty, tak jak takim mitem na wiele lat stała się „Nocna Zmiana” i gangsterskie obalenie rządu Olszewskiego. No i cała nienawiść skupi się na jednaj osobie, wszystkie ich medialne katiusze wycelowane zostaną w Jarosława Kaczyńskiego.
To jest teraz ich kandydat na wroga publicznego numer jeden (zresztą - zawsze był) i salonowcy zrobią wszystko co tylko się da żeby go zniszczyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Bo jeśli on to wszystko co na niego teraz spadło jakoś przetrwa to oni mogą już się pakować.
Jarosław Kaczyński stracił 10 kwietnia wszystko co kochał za wyjątkiem Polski.

2 komentarze:

  1. Dzięki, ale to w sumie żadna przenikliwość. Po prostu, tylko wersję które zakładają jakikolwiek udział "czynnika rosyjskiego" (przy udziale i udatnej pomocy wewnętrznej "frakcji zagranicy") się logicznie domykają.
    Zwykły wypadek to w tej sytuacji jak dwie szóstki w totolotka trafione pod rząd - chciałbym, ale się nie da.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń