Podstronice


poniedziałek, 25 stycznia 2010

Czytanie szkodzi na głowę?

Ostatnio zaczyna rozsypywać się w gruzy teza, którą od młodości wpajali mi moi rodzice i dziadkowie, a mianowicie teza że od czytania dużej ilości książek człowiek staję się mądrzejszy. Niewielkie wątpliwości zaczęły kiełkować w mojej głowie już w chwili, w której dowiedziałem się że poseł Palikot jest „znawcą i miłośnikiem Gombrowicza”. No bo jeśli jest „znawcą i miłośnikiem” to ani chybi że go pewnie dużo czytał. Może nawet sporą część ze zrozumieniem?
Ale szybko się z tego niemiłego dysonansu otrząsnąłem bo przypomniałem sobie słynną ludową sentencję o regule i wyjątkach. I tak uspokojony powróciłem do swoich lektur, wiedząc że nie dość że nic mi od nich nie grozi, to może mnie one nawet troszeczkę podźwigną na wyższy intelektualnie poziom?
I czytałbym sobie te swoje ulubione książki beztrosko dalej, aż tu jakieś złe licho mnie podkusiło żeby sobie pooglądać w telewizji jak to wesoła gromadka posłów z Sejmowej Komisji Cmentarnej bierze w krzyżowy ogień delikatnie podchwytliwych pytań umalowanego jak tania ladacznica posła Chlebowskiego.
I w pewnym momencie tego swojego show poseł Chlebowski uznał za stosowne pochwalić się przed telewidzami a więc w tym momencie i mną, tym że czyta dużo książek, i to nie byle jakich książek, ale specjalnie to sobie upodobał książki Kena Folleta.
Masz ci los – kolejny erudyta!
Zmroziło mnie!
Więc jednak. Jednak czytanie niektórym szkodzi – i to ewidentnie szkodzi na głowę. Boże, ale może nie wszystkim? Może tylko niektórym?
W tym momencie przypomniało mi się co Oleksy powiedział Gudzowatemu i troszkę się uspokoiłem – on temu Gudzowatemu powiedział coś takiego:
„- teraz to ja zamierzam dużo czytać, bo chcę być ostry jak brzytwa”.
Widać różni ludzie różnie reagują. Łysy coś przeczyta i jest ostry ja brzytwa, a człowiek o żółtych włosach poczyta sobie Folleta i jest cienki jak igła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz