Podstronice


czwartek, 7 stycznia 2010

Telekaznodzieja wybzyka cię w serduszko

Kolejny raz, jak co roku cała niedziela na kilku kanałach radia i telewizji będzie zagospodarowana przez naszego cudacznego, podstarzałego Forresta Gumpa który jak zwykle, aby nie daj Bóg nie wprowadzić jakiegokolwiek zakłócenia w corocznym rytuale objawi się nam w swojej żółtej koszuli, okularkach z czerwonymi oprawkami i będzie się rytualnie jąkać aby wyrwać jak najwięcej kasy z naszych portmonetek. Będąc ścisłym nie zrobi tego sam, tylko wyręczy się nasłaniem na nas małoletnich bojówek z czerwonymi puszkami w zmarzniętych łapkach jak nie przymierzając komanda Andersenowskich dziewczynek z zapałkami.

Z tym Jerzym Owsiakiem to mam permanentny problem bo w rozmowach z moimi znajomymi, którzy w swojej przytłaczającej większości zachwycają się tą akcją i jej corocznymi finansowymi rekordami, jednym z głównych i właściwie zamykających wszelkie rzeczowe dyskusję argumentów jest to że ona „ratuję życie dzieciaków”.
No i jak tu teraz powiedzieć coś mądrego takiemu dyskutantowi skoro natychmiastową, ciętą ripostą będzie: „jak to, to ty nie chcesz ratować życia dzieciaków?”
Proszę zauważyć – tam nie padnie słowo: „dzieci”. Tam jak amen w pacierzu będzie użyte słowo: „dzieciaków”.



Bo to jest klisza. Klisza wgrana w tysiącach propagandowych tele-pogaduszek, w setkach radiowych i telewizyjnych zajawek przed każdą kolejną erupcją owsiakowej grandy. Ta akcją ma swój rytuał, swoich propagatorów i swoje cele do spełnienia. Nie jestem pewien czy „życie dzieciaków” jest w hierarchii tych celów na szczytowych pozycjach. Zresztą nie chce się wcale o to spierać. Z punktu widzenia samego Owsiaka być może na początku zamysł był faktycznie szlachetny, ale ilość pieczeni do upieczenia przy każdej kolejnej akcji Orkiestry przez różnych polityków, lokalnych notabli i różnych biznesowych kółek wzajemnego wspierania się, nie pozostawia w mojej głowie żadnych złudzeń że to co się teraz z akcją Owsiaka dzieję już dawno oderwało się od czegoś co można by jakoś wiązać z tradycyjnie pojmowaną dobroczynnością. Ja oczywiście byłem krytycznie nastawiony do tej akcji od samego jej początku, i z roku na rok moje nastawienie znajduję coraz więcej dowodów na to że miałem rację a udział Orkiestry w tzw. „koalicji 21 października” w 2007 roku jest już dla mnie zamykającym dowodem na jej polityczny charakter, ale co dziwne (a właściwie to wcale nie dziwne zważywszy na zainwestowane środki w jej rozpropagowanie) moi oponenci też się na swoich pozycjach umacniają. Tak więc, jest chyba coraz mniej miejsc stycznych w których jakakolwiek rzeczowa dyskusja mogłaby zaistnieć. To zaczyna być już owsiakowy kościół a jego wyznawcy swojemu teleewangeliście wierzą w ciemno. Tak na marginesie warto tu zaznaczyć że ten zbiór pokrywa się w stu procentach ze zbiorem krytyków słuchaczy Radia Maryja i ludzi darzących uwielbieniem jego twórcę. Taki paradoks, bo pewnie by się straszliwie oburzyli gdyby ich analogiczne uwielbienie do „Jurasa” porównać do uczucia jakim słuchacze toruńskiej radiostacji darzą jej Ojca Dyrektora a ich samych nazwać „owsiakowymi moherami”. Aby ich psychicznie dobić napiszę jeszcze złośliwie że Ojciec Rydzyk przynajmniej swoją medialną ambonę stworzył od podstaw sam, podczas gdy Owsiak żeruję stosując moralny szantaż głównie na mediach publicznych. Ale to tylko tak na marginesie bo nie o tym chciałem właściwie napisać.
Bo ja właściwie chciałem zająć się tylko jednym aspektem tej akcji. Ten jeden, jedyny aspekt moim zdaniem sprawia że rozpatrując ocenę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w kontekście jej społecznej przydatności bilans wychodzi mi drastycznie na minus.
Ja teraz jednak muszę jeszcze raz tutaj napisać: pewnie pieniądze zebrane przez Owsiaka uratowały niejedno życie małego obywatela naszego kraju, ale w systemowej ocenia tego zjawiska ten argument nie może tu być w żaden sposób wykorzystany!
Bo on nie ma tu nic do rzeczy.
Ja chce się zając Orkiestrą na tle całego systemu opieki zdrowotnej w Polsce a Owsiak, który do rozpropagowania swojej akcji używał od samego jej początku polityków wszelkich możliwych szczebli i orientacji, telewizji publicznej i publicznego radia oraz wchodził z nią w sam środek tego systemu musi się z taką oceną i analizą liczyć.
Gdyby obywatel Owsiak założył swoją fundację i zbierał na nią pieniądze tak jak robią to inne tego typu instytucję non profit, a następnie pożytkował je na zbożne cele na obrzeżach państwowości nie doprowadzając do styku swojej działalności z działalnością instytucji będących jądrem systemu opieki zdrowotnej to wara mi i od samego Owsiaka jak i jego dzieła. Ale Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest w zasadzie czymś w rodzaju huby przywierającej ściśle do sytemu i obywatel Owsiak musi się liczyć z krytyką taką samą z jaką musi się dzisiaj liczyć Ewa Kopacz czy musiał się liczyć ś.p. profesor Religa. Takie są konsekwencję wchodzenia w politykę, a Owsiak w politykę wszedł już dawno pozwalając niektórym politykom żeby używali do swoich celów jego Orkiestry.
A nasz system opieki zdrowotnej z ratowania „życia dzieciaków” (w wieku od lat 0 do 100) wywiązuję się średnio, przy czym słowo „średnio” to eufemizm, bo każde inne słowo którym bym chciał ten eufemizm zastąpić byłoby źle brzmiącym w tym tekście paskudnym przekleństwem.
I teraz chciałbym przejść do rzeczy.
Jeśli coś działa źle to wszystko to co przedłuża działanie takiego mechanizmu jest ze swój natury szkodliwe. Nasz system opieki zdrowotnej jest przerażająco spatologizowany, do cna skorumpowany i oderwany od absolutnie każdego słowa z przysięgi Hipokratesa jaką każdy lekarz w Polsce składa jako tzw. Przyrzeczenia Lekarskie zakładając na siebie po raz pierwszy lekarski kitel i wieszając na szyi stetoskop.
Gdyby Jerzy Owsiak sam zbierał pieniądze a następnie za te uzbierane przez siebie pieniądze zbudował samodzielną prywatną klinikę, wyposażył ją w nowoczesny sprzęt a następnie zatrudnił fachowy personel ratujący ludzkie życie zgodnie z zasadami etyki lekarskiej wypracowanej przez tysiąclecia naszej cywilizacji, a następnie zaproponował kompleksowe rozwiązanie za pomocą którego taką modelową klinikę można by multiplikować w skali całego kraju jako rozwiązanie systemowe, to wtedy bym takiemu wejściu w politykę obywatela Owsiaka przyklasnął i pewnie sam bym sobie życzył widzieć go jako dożywotniego ministra zdrowia Rzeczypospolitej, ale to co obecnie ze swoją akcją robi obywatel Owsiak i wszyscy, którzy mu robią medialną klakę jest niczym innym niż klajstrowaniem zbrodniczego systemu, który codziennie wysyła taśmowo na tamten świat (wierzę że lepszy, ale po co się śpieszyć skoro po tamtej stronie i tak jest wieczność?) obywateli naszego Państwa w różnym zresztą wieku. Jest w pewnym sensie legitymizowaniem tego chorego systemu i udaną próbą wpajania obywatelom świadomości że tak jak jest „tak już musi być i nic się nie da zrobić”.


Biblijna przypowieść o Onanie uczy nas że pewne działania nie przynoszą ludzkości jako zbiorowości żadnych pożytków a tym samym są niemiłe Bogu. Od jego imienia nazwano pewną czynność przynoszącą krótkotrwałą i pustą przyjemność tylko uczestnikowi będącemu w środku tego wydarzenia. Trudno mi jakoś widzieć kolejną, zbliżającą się zbiorową tele-rozpierduchę w innym kontekście niż właśnie w kontekście takiego rozwrzeszczanego, medialnego onanizmu z którego nie wyniknie dla nas jako społeczeństwa żaden większy pożytek bo będzie on tylko przypominał zagarnianie wody durszlakiem.
Więc co?
Więc wrzuć bracie piątaka do puszki i „ratuj dzieciaki” bo w tym samym czasie System być może dobiję kilka innych. Ale ty sumienie masz czyste bo sobie za jedyne pięć złotych kupiłeś spokój na cały rok. Tanio wyszło.

2 komentarze:

  1. Witam, doskonały ten Twój tekst. Odpisałam Ci u siebie i widzę po przeczytaniu, że jest kilka miejsc, które widzimy identycznie.

    Ilustracja świetna:-)

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego pozwoliłem sobie na zaproszenie. W tej sprawie mamy prawie takie samo zdanie.
    Miło mi było gościć. :-)

    OdpowiedzUsuń