Podstronice


wtorek, 8 grudnia 2009

Globalne ocieplenie – wersja podprogowa.















Jest już udokumentowanym i dosyć nieźle opisanym faktem możliwość wpływania na pojedynczego człowieka i całe grupy społeczne za pośrednictwem tzw. przekazów podprogowych. Pewnie każdy wie o co chodzi, ale dla czystości wywodu i zwiększenia objętości tekstu (przez co będzie on sprawiał wrażenie bardziej poważnego) napiszę że chodzi o takie przekazy, które mają za zadanie wszczepić w jego odbiorcę jakąś opinię na konkretnie zadany temat, ale nie wprost tylko za pomocą sprytnie ukrytych, samonaprowadzających wskazówek, które mają na ofiarę manipulacji wpłynąć w taki sposób, że ma ona całkowicie mylne wrażenie że sama i bez niczyjej pomocy wpadła na to co chciał jej w ten sposób przekazać manipulator.
Oczywiście w 99% przypadków (1 procent zostawiam sobie na pomyłkę, która zawsze i wszędzie może się zdarzyć) przekaz niesie za sobą treści szkodliwe w jakiś sposób dla manipulowanego.
I znowu: w 99% chodzi o jego pieniądze (1% jak wyżej).
Właśnie trwa w Kopenhadze wesoła imprezka, którą świetnie sprowadził do jej właściwego wymiaru mój internetowy przyjaciel Kisiel w swoim tekście z wczorajszego dnia, nazywając ją „sabatem klimatycznym”. Właściwie to nawet nie chcę mi się pisać o tym że wszystko co tam ustalą, zapiszą w papierach a na końcu via media ogłoszą plebsowi do wierzenia, to będą banialuki o jakich normalny, choć odrobinę po staroświecku wykształcony człowiek nie mógłby rozmawiać inaczej niż w kategorii rozrywającego trzewia żartu.
Co to znaczy człowiek po staroświecku wykształcony? No, taki co np. zna pierwszą i drugą zasadę termodynamiki, wie w jakiej temperaturze topi się lód (nie lud, a lód!) i zna wszystkie trzy stany skupienia H2O.
Myślę że tyle już wystarczy żeby się obśmiać jak pijana norka ze wszystkich tych głupot, które będą nam wciskać ci eko-cwaniacy, którzy chcą nas orżnąć na kasę pod pretekstem dbania o planetę. I oni zresztą też to wiedzą czego dowodem są obecne tendencję w naszym szkolnictwie.
O co mi więc chodzi z tymi przekazami podprogowymi?
Ano, jak sobie tak o tym wszystkim myślę i rozpatruję w kontekście ilościowym i jakościowym całe to eko-zjawisko to po prostu w głowie mi się nie mieści że tak duża grupa ludzi daję się na te eko-pierdoły nabrać.
Tu musi być uruchomiony jakiś dodatkowy mechanizm wspomagający.
I wpadłem na to, próbując rozgryźć co to mogłoby być że jest taki mechanizm, który spełniałby te warunki. O dziwo - i tu moje pełne zaskoczenie - jest to mechanizm, który eko-wariatom przychodzi z pomocą, działa na podświadomość a chyba wcale nie jest wynikiem jakiejś celowej manipulacji! Być może właśnie odkryłem działanie podprogowe występujące i działające samoistnie, w sposób przez nikogo nie zaplanowany! Choć z drugiej strony jest to na pewno wynikiem działalności człowieka.
Już wyjaśniam o co chodzi.
Proszę sobie teraz wyobrazić małą, szybką wycieczkę po kilku stolicach europejskich. Taka wspólna, mała sieciowa teleportacja…

Londyn, grudzień 2009, środek dnia, po ulicach przechadzają się londyńczycy z czego co najmniej 1/3 ma kolor skóry sporo ciemniejszy od skóry Jej Królewskiej Mości. Zwykle są to Hindusi, Pakistańczycy lub nacje o jeszcze ciemniejszej karnacji.

Paryż, grudzień, 2009, środek dnia – duży ruch, jak to w Paryżu. Na ulicach pół na pół: połowa biali, reszta jak wyżej, tyle że przeważają Algierczycy i Albańczycy. Ale generalnie raczej Afryka.

Berlin. Też grudzień i też 2009. Tu raczej Turcy. Tak, zdecydowanie Turcy. No i oczywiście gdzieniegdzie troszkę rdzennych Niemców. Ale bez przesady - raczej klasyczne multi-kulti.

No dobra, wystarczy.
Już pewnie wiadomo o co chodzi. Otóż przeciętny europejczyk, już od kilkunastu lat wychodząc z domu po gazetę lub kajzerki napotyka na swoich ulicach coraz więcej przedstawicieli nacji, które kojarzyły mu się do tej pory zwykle z temperaturami znacznie wyższymi, niż te które występują rok do roku u niego w ojczyźnie! Nic więc dziwnego że mu się wydaję że mu się klimat ocieplił!
Klasyczne działanie podprogowe!
Myślę że już za kilkanaście lat rdzenny Niemiec przechadzający się po Bonn lub Hamburgu w grudniowy wieczór, odziany tylko w kolorowe szorty i gustowny podkoszulek nie będzie niczym dziwnym. Oczywiście dobrze by było gdyby na tym podkoszulku widniała podobizna Che, bo to nigdy nie wychodzi z mody. A poza tym Kuba i Boliwia to też są ciepłe klimaty!
W tym kontekście nie ma się też co dziwić, że z roku na rok grypa jest dla ludzkości coraz to groźniejsza i zbiera coraz większe żniwo w wyniku rożnych powikłań.
Do tego stopnia że trzeba jej co roku wymyślać nową nazwę…

3 komentarze:

  1. Własnie oglądałem kilka odcinków tegorocznego remake'u serialu "V" i urzekłamnie ta scena, w której "Anna" (w świetlnej" kąpieli) nadprogowo (nad-, w odróżnieniu od pod-, ma wydźwięk pozytywny i jest niejako "oczekiwana" przez odbiorcę; to jest dopiero podprogowość, nie?) przekazuje ludzkości "komunikat miłości, szczęścia i pokoju"... Nie wiem, czy u Ciebie na blogu dopuszczalne są słowa "be", w razie czego - usuń, ale podzielę się moją na to nazwą: wpierdalanie do głowy.

    Cały czas jesteśmy w okolicach odcinka trzeciego, więc w kieszeniach otwierają się nam "scyzoryki do polemiki": jakże to - "szkodliwe dla słuchającego"? Przecież ludy stają się lepsze, przyjazne, oczy ich czerwone, z nienawiści chore, stają się błękitne i jasne, szczere i słowiańskie... Cóż złego jest w tolerancji? Co parszywego w miłości braterskiej?

    Za dwa tygodnie się wyjaśni, kiedy "vi-zitorzy" zrzucą krepujące ich, ludzkie skóry...

    - - -
    O drugiej części Twego wywodu gdybym napisać coś pokrótce chciał, musiałbym resztę dnia poświęcić. Nie mam czasu i gwarancji, że udało by mi sie zrobić to w miarę komunikatywnie, albo przynajmniej sensownie.

    Adios!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie znam tego serialu więc trudno mi coś mądrego napisać. A głupiego to już pewnie starczy.
    :-)
    Ja z seriali to lubię tylko jeden: trzyodcinkowy serial o "Ojcu Chrzestnym" Coppoli.
    Kiedy byłem małym chłopcem (hej!) to oglądałem te różne "Święte", "Randale i duchy Hopkirka" i "Upiora z Luvru", ale potem jakoś straciłem serce do seriali. Mam na to swoją hipotezę: z wiekiem pamięć coraz gorsza i coraz trudniej zapamiętać na czym zakończył się zeszły odcienk.

    OdpowiedzUsuń
  3. Streszczenie poprzedniego odcinka:

    A o "Złamanej strzale" nie zapomniałeś? Mój ulubiony... No i "Zorro" (a skąd-ża masz tego koniaaaa..?), "Ivanhoe", "Brygady tygrysa"... Ale najbardziej lubiłem niedzielną "burleskę" (Komiczny świat Harrolda Lloyda, Bustera Keatona i tym podobne). Później, po Izaurze (nie widziałem ani jednego odcinka), oglądanie serii nie było już cool, ale jakieś piętnaście lat temu zauroczyłem się "Dzikimi palmami" - ale o czym to było, to już dzisiaj *(zabij) nie pamietam. To tyle, tytułem wstępu...

    Ciągu zaś dalszego nie będzie, jako że nie wierzę w czytanie "wczorajszych" wpisów przez kogokolwiek, nawet autora. Nie będę więc po próżnicy pisał...

    OdpowiedzUsuń