piątek, 11 grudnia 2009
Fox On The Run
Kto ma dostateczną ilość lat to pamięta że tak zatytułowany był niewiarygodnie popularny swego czasu hicior z epoki glam-rocka brytyjskiej grupy The Sweet.
Przypomniał mi się ten fajny utworek jak tylko dowiedziałem się że po raz trzeci dziennikarzem roku został Tomasz Lis.
No i tak mi przyszło do głowy że faktycznie Lis oderwał się od dziennikarskiego peletonu (kto ma dostateczną ilość lat to pamięta te słynne frazy komentatorów sportowych relacjonujących kolarski Wyścig Pokoju) i stał się dla swoich kolegów z dziennikarskiego podwórka uciekającym Lisem.
Co prawda gonią go inne tuzy polskiej żurnalistyki takie jak słynna „Stokrotka”, dwa flagowe Muppety TVN-u czyli duet komiczny Sekielski-Morozowski czy równie słynna i też utytułowana diva walterowskiej stacji Justyna Pochanke, ale niemniej wychodzi na to że Tomasz Lis jest jednak klasą sam dla siebie.
I słuszna to racja bo kiedy zerknąć do uzasadnienia przyznania nagrody to są tam takie punkty jak np. „profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu".
Nie zgadza się?
No jak nie, jak tak!
A kto jak właśnie nie nasz laureat przedrzeźniał swoją koleżankę po fachu Joannę Lichocką uroczo chrumkając jak świnia na antenie agorowego radia ku uciesze zebranych tam innych tuzów dziennikarstwa, takich jak Jacek Żakowski czy legendarny już w pewnych kręgach Tomasz Wołek?
Weźmy inny punkt… - „umiejętność bycia sobą pośród burz".
A niech mię! No jasne że to o nim! Cały Lis!
Kiedy oglądam czasem (przyznaję: ostatnio już prawie wcale) jego autorski program „Co z tą Polską” to ani przez moment nie mam wrażenia że Tomasz Lis nie jest w nim sobą. I faktycznie dobór gości jest z jego strony zawsze tak skonstruowany że o burzę nietrudno. Wiadomo że jak jest Niesiołowski to musi być i Kurski, jak w krześle po lewej siedzi Senyszyn to naprzeciwko usiądzie jak nic Marek Jurek, a jak z jednej strony Kalisz to z drugiej Giertych. Zgromadzona publiczność w studio też jakoś tak czasem przypadkiem wie kiedy zrobić „burzę” i kogo wybuczeć.
Tylko czasem, naprawdę okazjonalnie (choć z drugiej strony niewspółmiernie często jeśli wziąć pod uwagę obecne znaczenie na politycznej scenie) Tomasz Lis staję się na chwilkę innym człowiekiem. Dzieję się to tylko wtedy kiedy naprzeciwko niego zasiądzie (wtedy już ZAWSZE SAM, bez kontr polemisty) Aleksander „Filipina” Kwaśniewski, Andrzej „Must” Olechowski lub sam owiany legendą Lech „Bolesław” Wałęsa.
Wtedy mamy okazję poznać inne oblicze Tomasza Lisa. Jest to Lis refleksyjny, jakby stonowany, Lis skupiony na spijaniu każdego słowa z ust zaproszonego męża stanu, Lis odpowiedzialny za losy Polski.
Jednym słowem: Lis spiżowy.
Ma to swoje odbicie w ostatnim punkcie uzasadnienia nagrody, a mianowicie że Tomasz Lis: „nie goni za sensacją".
To prawda – nie goni.
Bo co my tu mamy? Afera w której politycy rządzącej partii piszą ustawę dla właścicieli kasyn na cmentarzu, afera z przeciekiem z kancelarii urzędującego Premiera, z której ktoś ostrzega Rysia że „chłopcy z CBA” się nimi interesują, afera ze sprzedażą majątku narodowego przy pośrednictwie handlarza bronią ściganego międzynarodowymi listami gończymi i pewnie powiązanym z międzynarodowym terroryzmem, afera z nieprawnym odwołaniem szefa CBA, afera z odwołaniem członków „komisji cmentarnej”…
Można powiedzieć że same sensacje!
Czy Tomasz Lis pogonił za którąkolwiek? Nie pogonił. Stąd i nagroda.
Bo to jest naprawdę nagroda od całego środowiska dziennikarskiego w Polsce dla jego modelowego przedstawiciela!
Więc cieszmy się! Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz