Podstronice


piątek, 4 grudnia 2009

Ridi, Pagliaccio, sul tuo amore infranto…

Zdaniem ludzi ciemnych acz zrządzeniem fortuny i „koalicji 21 października” chwilowo wpływowych, wyborem prezesa IPN-u powinni się zająć ludzie tacy jak choćby słynny profesor z Uniwersytetu w Białymstoku Jan Turulski. Ja wiem że wiele osób w tym momencie żachnie się z oburzeniem pytając: słynny? A czymże zasłynął ówże profesor.
Tak po prawdzie, to czy zasłynął jeszcze czymś innym niż to co mam na myśli to nie wiem, ale na pewno przez moment był słynny z tego że kazał się całować w dupę jakimś bliżej nieokreślonym pajacom. Ja oczywiście z grubsza wiem kogo miał na myśli profesor Turulski pisząc na swoim oświadczeniu lustracyjnym „pocałujcie mnie w dupę pajace”, niemniej od tamtego wydarzenia minął już jakiś interwał czasu i należałoby ciemniakom uświadomić że jeśli wyboru szefa „pajaców” mieliby dokonywać właśnie takie figury jak Turulski czy chociażby inny, też w specyficzny sposób sławny profesor Iwanek (tym razem z Uniwersytetu we Wrocławiu), to należy się spodziewać że ten wybór będzie na pewno skażony pewną myślą przewodnią przyświecającą wybierającym. Tą myślą przewodnią byłby postulat, którego strażnikiem miałby się stać nowo wybrany prezes IPN-u, a mianowicie: nigdy więcej grzebania w przeszłości profesorów.
Dosyć prostacki chwyt, ale przyznajmy że w swym prostactwie anonsujący stu procentową skuteczność zatrzymania gmerania w przeszłości wszelkich celebrytów III RP!
No bo co mądrego może odpowiedzieć łykacz newsów z TVN-u i spijacz słów z ust Pochanke czy Lisa na argument że ciało złożone z uniwersyteckich profesorów wybierze najlepiej?
Samo użycie słowa „profesor” sprawia że dużej części „młodych, wykształconych z dużych miast” cierpnie z rozkoszy skóra na zadzie, i czasem nie ma nawet znaczenia fakt że dumny nosiciel tytułu faktycznie nie ma na jego używanie żadnej podkładki. Wystarczy żeby tak go zatytułował kilka razy przed kamerą Premier czy Marszałek Sejmu a już wilgotny z rozkoszy leming jest gotowy przyjąć na klatę każdą obelgę od tak sfalsyfikowanego el professore, nawet jeśli ma on akurat fantazję nawsadzać mu od bydła.
IPN jest dla obecnej Polski instytucją szczególnego znaczenia. W sytuacji w której prawie każde słowo z podstawowego słownika pojęć patriotycznych zostało odarte z jego etymologicznego znaczenia a każde zdarzenie od Hołdu Pruskiego wzwyż zmanipulowane historycznie, istnienie takiej placówki, która metodycznie, bez żadnej ideologii, kierując się tylko kwerendą archiwów i szukaniem prawdy historycznej w dokumentach, buduję Polakom świadomość historycznego jestestwa, jest dla Polski kwestią przetrwania niemalże biologicznego. W sytuacji gdy wroga Polakom agentura wpływu - dla co bystrzejszych obywateli widoczna już od dawna jak na dłoni nawet nie uzbrojonym okiem - opanowała najważniejsze przyczółki naszej państwowości jest to jedyna i chyba już ostatnia reduta prawdziwej myśli patriotycznej. To duże słowa, ale jestem pewien że nie za duże. Sytuacja jest na tyle poważna że trzeba sobie zdać sprawę z tego że ci, którym prawdziwie wolna i suwerenna Polska naprawdę zawadza mają plany sprecyzowane co do ostatniej kropki swojego scenariusza.
A scenariusz jest realizowany krok po kroku z niemiecką precyzją i ruską bezwzględnością.
Bydło, pajace, mohery, watahy…
Ile jeszcze takich obelg może znieść przeciętny Polak wstający rano i idący do pracy żeby zarobić na siebie, swoją rodzinę i … całą tą kastę lodziarzy i cmentarnych załatwiaczy, którym psim swędem wpadł w lepkie łapy ster naszego Państwa?
Ile w dzisiejszym przeciętnym Polaku jest już tylko z pajaca całującego dupy klasy uprzywilejowanej a ile jeszcze zostało z wojownika?
W czasach dawniejszych, w czasach kiedy mieliśmy swoje prawdziwe elity a słowa „honor” i „prawda” były jedynymi hasłami otwierającymi podwoje prawdziwych salonów Rzeczpospolitej, ludzie z taką ostentacją depczący polską rację stanu jak spora grupa dzisiejszych rezydentów rotundy na Wiejskiej albo gniliby do końca swojego podłego żywota w lochach, albo gniliby fizycznie pochowani po zdjęciu z szubienicy pod cmentarnym murem, ale po jego zewnętrznej stronie.
Niestety nie mam jakoś złudzeń że banda śliskich leszczy zawiadujących państwową nawą będzie z właściwym sobie i już dość dobrze rozpoznanym uporem dążyła do przeprowadzenia swojego planu i że odbędzie się to przy zupełnym zobojętnieniu znacząco dużej części polskiego społeczeństwa i gremialnej klace skurwionych mediów obsadzonych przez wciąż nie zlustrowanych żurnalistów.
I to jest ta jedyna nowa jakość, którą udało się wyagregować architektom tej przedziwnej po okrągłostołowej hybrydy – zatomizowane społeczeństwo z przetrąconą busolą wspólnotową, goniące za kolorowymi paciorkami wyprzedawanymi na promocjach w polskich ekspozyturach zachodnich supermarketów.
Zostało już zauważone i skonstatowane gdzie trzeba że Instytut Pamięci Narodowej stał się za prezesury Kurtyki dokładnie i literalnie tym czym jest w samej swojej nazwie, a do tego żeby w tej swojej państwowotwórczej roli wciąż trwał agentura wpływu dopuścić nie może. Trzeba tą szkodliwą z ich punktu widzenia instytucję albo dokumentnie rozwalić (opcja SLD) albo wrogo przejąć i klasycznie już dla siebie zakłamać („liberaowie” z PO i reszta UW-olskiego truchła) przejmując nad nią rząd dusz. Jak zwykle w takich przypadkach druga opcja jest znacznie bardziej groźna, bo sącząca w polską duszę zabijającą ją truciznę.
W przypadku chamskiej rozwałki w normalnym Polaku rodzi się natychmiastowa chęć stanięcia do walki o swoje, czego nie mogą zrozumieć od lat rumiane gęby tępej bolszewi spod znaku sierpa i młota. W tym kontekście opcja „miękkiego wyślizgania” jest znacznie bardziej machiawellistycznie skuteczna, ale wiadomo: trening czyni mistrza. W tym wypadku czasu na trening było o kilka tysięcy procent więcej.
Przez ostatnie dwa lata, obecna ekipa czerpała pełnymi garściami z dokonań swoich poprzedników i udowodniła że jest w tym naprawdę groźna ponieważ wyciągnęła naprawdę dużo słusznych z ich punktu widzenia wniosków z przeszłości. Zauważmy że jest to swego rodzaju atak totalny na wszystkie te instytucjonalne pozostałości polskiej myśli i kultury, które z jakichś przyczyn oparły się mniej lub bardziej ideologicznej inwazji.
Usystematyzowanie i zoptymalizowanie tej antypolskiej krucjaty nakazało im wykończyć w pierwszym rzędzie państwowe media jako mimo wszystko depozytariusza sławetnej „misji”, w drugim rozbroić i rozpieprzyć w drobny mak polską Armię, jako fizyczną oznakę istnienia klasycznych znamion państwowości (mimo jej olbrzymiego zsowietyzowania w przeszłości trzeba jednak pamiętać że w każdym wojsku, każdy nowy zaciąg przyciąga do armii bardzo dużą ilość jednostek myślących kategoriami patriotycznymi a przecież biologia robi swoje) a teraz przyszła kolei na IPN – ostatni prawdziwy przyczółek dbania o Polskie interesy od strony jej przeszłości.
Każda z tych trzech instytucji będąc w dobrej kondycji byłaby w stanie samoistnie dobrze pełnić rolę patriotycznego przetrwalnika, a wszystkie trzy na raz stanowią swoisty firewall przeciwko zaplanowanej akcji rozcieńczenia polskości w europejsko-lewackiej magmie.
Jarosław Kaczyński miał przebłysk geniuszu kiedy w batalii wyborczej 2007 roku największy nacisk położył na zdobycie fotela prezydenta Polski dla Lecha Kaczyńskiego. Gabinety się zmieniają, premierzy odchodzą, koalicję się rozpadają, a Prezydent przez pięć lat może być jedynym strażnikiem stojącym na straży polskiej racji stanu. I taką właśnie sytuację mamy dzisiaj, stąd furia ciemniaków i bezprzykładny atak na instytucję i osobę Prezydenta, będącego chyba obecnie naszą jedyną nadzieją na obronę IPN-u.
To dziwne, ale na polskie społeczeństwo in gremio chyba nie możemy obecnie za bardzo liczyć, i jest to w historii Polski sytuacja nowa i wyjątkowo smutna.

2 komentarze:

  1. Ahoj Przyjacielu :)

    Znam najnowsze wieści.
    Bardzo się cieszę - razem raźniej!
    Sam wiem, że trudno wyzwolić się z tego salonowego labiryntu, ale jest to wolnośc o tyle wartościowsza, że wywalczona w sobie samym.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahoj Przyjacielu,
    Wolność to w ogóle piękna rzecz!
    A ja na tym Salonie to znowu jakoś nie brylowałem szczególnie więc i taki znowu strasznie przywiązany do niego nie jestem, choć kilka przyjaźni się przecież zadzierzgnęło!
    Idea była słuszna, wykonanie czasem dobre, czasem marne, ale było jak było dopóki nie zaczęli jakoś tak na początku roku gruntownie wszystkiego oprawiać.
    No i poprawili - na śmierć.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń